Dalej wyruszyliśmy szlakiem Krakowskich synagog, czyli oczywiście Kazimierz (zapraszam do odwiedzenia Picasy - inspired by Marta). Nie obyło się bez emocji kiedy okazało się, że jedną z nich wybudowali Niemcy w 1939 roku... No dobrze, to oczywiście nieprawda :)
Niestety żadnej z nich nie udało się nam zobaczyć od środka, gdyż wszystkie były pozamykane. Całość zakończyliśmy w kościele Bożego Ciała, który w porównaniu do tych wszystkich synagog był ogromny i o wiele bogatszy w dekoracje.
Dalej krążąc po Kazimierzu w celu spożycia napojów chłodzących (czyt. Coca-Coli ;) ) utknęliśmy na ulicy miodowej w barze Absynt, gdzie piwo było drogie, ale niedobre.
Tak oto spędziliśmy kolejny bardzo miły wieczór, by następnego dnia znów udać się do pracy.
Podziękowania dla wszystkich współuczestniczek: Karoliny, Agnieszki oraz Marty.
I piosenka tematyczna:
Marek: nie wiem co mnie tak naszło dziś na KNZ
"piwo było drogie, ale niedobre" ;) Warto zaznaczyć, że cola była droższa, a lepsza. Ergo: drogie jest lepsze..
OdpowiedzUsuń